Cześć. Będąc jeszcze przed zabiegiem (miałam całkowicie wyłuszczony gruczoł B), szukałam treści i opisów związanych z tym zabiegiem, jednak znalazłam tylko kilka i nie ukrywam, że mocno mnie nastraszyły. Dlatego tym, które dopiero czeka ta batalia, postaram się po krótce opisać moją historię.
Jak wiadomo marsupializacja, choć szybka, łatwa i prawie bezbolesna często nie wystarcza i Bartholin powraca. Tak też stało się w moim przypadku, właściwie to ledwo się zagoiłam i jakieś 5 tygodni po ostatniej marsupializacji ropień powrócił, bolał i odbierał chęć do życia.
Postanowiłam pokonać lęk przed szpitalami i zapisałam się na zabieg całkowitego usunięcia felernego gruczołu. Czekałam tydzień, gdyż najpierw musiałam zaleczyć stan zapalny (kolejna marsupializacja nie wchodzi w grę tak krótko przed zabiegiem, dlatego ropień opróżniono strzykawką). Zagoił się, zmniejszył i kilka dni pozniej leżałam już w szpitalu.
Do rzeczy: do szpitala zgłaszacie się najlepiej z rana, bo trzeba być na czczo, poza tym robią kilka podstawowych badań, mi zrobiono grupę i krzepliwość krwi. Potem trafiłam na łóżko operacyjne (nie jak w przypadku marsupializacji na fotel) i dostałam znieczulenie w kręgosłup. Szybko traci sie czucie od piersi w dół, sam zastrzyk znieczulenia nie boli, tylko daje uczucie jakby rozpychania pod skórą na plecach. Nic strasznego.
Operację pamiętam jak przez mgłę, trwała około 40 minut razem z przygotowaniem. Delikatnie zsunięto mnie z operacyjnego na łóżko i podłączono przeciwbóle oraz kroplówkę, żeby mnie trochę podkarmic. Operacja była około 10 rano a o 18 wyjęto cewnik i odłączono rurki. Byłam w stanie wstać, trochę wymiotowałam ale to normalne przy narkozie. Przeniesiono mnie z sali pooperacyjnej do sali, w której miałam zostać na noc i dostałam kolację. Nic z tego. Może nienajlepiej znosiłam narkozę, ale pierwszy posiłek bylam w stanie utrzymac w zolądku dopiero kilka dni później.
Bólu 'tam' nie odczuwałam aż do późnych godzin nocnych, kiedy obudził mnie przerażliwy bół, szybko dostałam dozylnie ketonal. Kiedy zaczął działać była w stanie nawet wziąc prysznic. Podczas mycia nic nie boli, źródło bólu umiejscowione jest znacznie głębiej.
Niestety, gruczoł Bartholina jest mocno i głęboko unerwiony, ja czułam ból od krocza aż po wnetrze uda i pośladek.
Rano obejrzał mnie lekarz, dostałam zalecenia zimnych okładów (wystarczy zmrożona butelka wody lub taki kompres do kupienia w aptece, żelowy) i leżenia. Poproscie o receptę na środki przeciwbólowe lub zostańcie w szpitalu, jeśli nie czujecie sie na siłach. Ja po prostu chciałam już stamtąd wyjść :)
Pierwsze 5 dni w moim przypadku było trudne. Dużo srodków przeciwbólowych, no i koniecznie proście bliskich, aby wam pomagali w pierwszych dniach. Mówie tu o zrobieniu zakupów czy nawet odprowadzaniu do łazienki, bo może być wam słabo, ale jak już mówiłam, ja slabo zniosłam narkozę. Starajcie się nie odwodnić, dużo spać.
Ja po 4 dobach w łóżku przestałam stękać i wstałam na nogi. Po tygodniu dało się normalnie siedzieć, choć nie za długo. Dziś mija 13 dni. Wychodzę na krótko z domu, można siedzieć, za 4 dni planuję wrócić do pracy.
Nie forsujcie się, może boleć przy chodzeniu ale to normalne. Dla spokoju zadawajcie pytania lub bądźcie na łączach ze swoim ginekologiem, taka racjonalizacja objawów pomaga.
Ja pytałam o wszystko: zastanawiało mnie czy to zgrubienie, które zostaje po zabiegu to nadal ropień. Okazuje się, że zostaje dość twarda tkanka, która jest bolesna i wrażliwa po tej stronie, po której wyrwano gruczoł. Zmniejsza się i mięknie z czasem.
Podsumowując, przygotujcie się na kilka dni w łóżku no i bez przeciwbóli i pomocy bliskich sie nie obejdzie.
Potem jest już tylko lepiej. Nie forsujcie się i nie katujcie którąśnastą z kolei marsupializacją (szkoda, zeby
pochwa byla cala zablizniona!) i idźcie na zabieg. Problem z głowy na zawsze, a strach pzred bolem i szpiatlem? No cóż, każda z nas, która przechodziła stan zapalny w tym miejscu wie co to ból. Ten przynajmniej jest raz a 'dobrze' i na zawsze. Wracajcie do zdrowia dziewczyny! Jak coś to piszcie.