Swojego potwora hodowałam chyba ok półtora roku. Na początku sam się wchłaniał a później powiększał i przestał znikać. Myślę że winne były temu częste stosunki w tym bez zabezpieczenia i masturbacja bo właśnie po nich odczuwałam powiększenie się gruczołu. Zwlekałam z załatwieniem sprawy długi czas czego żałuję, bo dawno byloby po wszystkim. ok 2 tygodnie temu gdy jeszcze nic się nie działo ginekolog zrobił mi cytologię, powiedział że to torbiel zimna i po otrzymaniu wyniku sama zdecyduję czy chcę dokonać marsupializacji czy usunąć całkowicie gruczoł. Miałoby to miejsce po świętach. Tydzień temu po dość obfitym w stosunki weekendzie, w poniedziałek zaczęłam odczuwać ból przy siedzeniu, następnie chodzeniu, następnego dnia nie mogłam za bardzo chodzić i a siedzieć w ogóle. pośpieszyłam z wizytą, a że nie mogłam dodzwonić się do rejestracji poprosiłam p.gin (niemiłą kobietę która głupio i z oburzeniem zapytała czy nie mogłam poczekać jeszcze 3 godzin na wizytę u swojego gin lol fajnie że czekałam aż ona mnie przyjmie jakieś 2 godz, pewnie mój gin od razu by mnie skierował do szpitala). Próbowała to wycisnąć ale nie wyszło. Dostałam antybiotyk i tantum rosa. w piątek miałam się zgłosić i pokazać ale w środę dostałam
okres. Ból mięśni, gorączka - okropności. W piątek od swojego gin dostałam skierowanie do szpitala. W izbie przyjęć posiedziałam jakieś 40 minut - kobiety tam nie miały o gruczole żadnego pojęcia! były na tyle głupie że nie skierowały mnie od razu na ginekologię... byłam glodna i zmęczona. w końcu miałam zabieg, uśpiono mnie i wykonano marsupializację. obudzono mnie, podano ketonal - ból po zabiegu był trudny do wytrzymania. kroplówki z Metronidazolu i Klindamycyny, gorączka. pobyt w szpitalu znosiłam cięzko - nie spałam, nie mialam apetytu ( do tego niesmaczne jedzenie) i chęci do życia, bolała mnie głowa i miałam ochotę wymiotować, a niedzielna noc była koszmarem. Na szczęście wróciłam wczoraj do domu i się kuruję. Wciąż nie mogę siedzieć ani chodzić, cieknie ze mnie zapewnie ropa zmieszana z krwią, czekam na rozpuszczenie szwów i zdjęcie które się nie rozpuszczą.
Niestety obawiam się współżycia, pewnie na długi czas je odstawie i na pewno później ograniczę :(
Następnym razem pewnie zdecyduję się na całkowite usunięcie - nie widzę sensu w częstej marsupializacji. Co prawda będzie się to pewnie wiązało z dluższym pobytem w szpitalu (buu), ale lepsze to niż częste pobyty :D
Ważne są tabletki osłonowe i picie jogurtów by antybiotykami nie zniszczyć sobie żołądka i zapobiec powstaniu
grzybicy!!
Przed kolejnym stosunkiem wzmocnię swój układ odpornościowy i zastosuję prezerwatywy, po stosunkach będę stosować sobie kwaśną wodę, szałwię lub tantum rosa i na pewno nie zignoruję nastepnym razem tego problemu. tak jak napisałam wcześniej chcę usunąć tego małego wredniaka :)