Hej kobietki! Mija 10 dni jak się pozbyłam Mireny po dwóch latach. Bywało różnie. Na początku nawet super. Ta swoboda antykoncepcyjna i przede wszystkim brak miesiączki były na ogromny plus. Ale zaczęły się bóle w prawym podbrzuszu, czasem tak silne jak porodowe przez kilka godzin w miesiącu. Wytrzymywałam. Pojawiły się z czasem bóle kręgosłupa w odcinku lędźwiowym, promieniujące na udo, a nawet łydkę. Początkowo nie wiązałam tego z wkładką. Bardzo mi dokuczały. Doszedł nastrój depresyjny, ciągły niepokój i podenerwowanie. Pojawił się trądzik, z miesiąca na miesiąc coraz gorszy. Czułam w sobie narastające napięcie od pasa w dół i w głowie. Odbyłam kilka wizyt kontrolnych w ginekologa. Niby wszystko w porządku, a jednak nie. To forum otworzyło mi oczy. Postanowiłam ją usunąć i dobrze zrobiłam. Powoli dochodzę do siebie. Bóle brzucha i ogólne napięcie minęło. Trochę dokucza jeszcze kręgosłup, ale psychicznie czuję się wreszcie spokojniejsza, choć stany lękowe nadal mam rano. Czekam na pierwszą miesiączkę po wyjęciu. Z nadzieją patrzę w przyszłość, by wszystko się ustabilizowało. Założenie Mireny było błędem, przynajmniej dla mojego organizmu, a wyjęcie najlepszą decyzją. Bardzo mnie te dwa lata zmęczyły. Zamiast cieszyć się seksem, walczyłam z bólami i fatalnym nastrojem. Nikomu nie polecam tej wkładki. Nie warto fundować sobie hormonów, które sieją spustoszenie w organiźmie. Niestety trzeba mi było uczyć się na własnych błędach, myślałam że skutki uboczne mnie ominą i nie byłam świadoma, że wkładka hormonalna daje też inne dolegliwości. Niezdecydowanym zdecydowanie ją odradzam.