Ja niestety mam złe doświadczenia. Założyłam we wrześniu, w drugim cyklu przestałam plamić a to były jedyne skutki uboczne. Dostałam drugą miesiączkę i była ona trochę obfitsza niż poprzednia, 6 dnia poczułam dziwne ukłucie na
wardze sromowej. Poszłam sprawdzić do ubikacji i okazało się że to nitki od wkładki które już były na zewnątrz... Po chwili wyszła sama wkładka. Odbyło się to całkowicie bezboleśnie! Było już późne popołudnie, do końca dnia i w nocy nie było już krwawienia ani plamienia. Z rana następnego dnia zaczęłam krwawić, tak jak przy miesiączce. Kilka dni krwawiłam coraz bardziej, aż czwartego dnia bez wkładki dostałam krwotoku. Było to nagłe, rozległe krwawienie ze skrzepami. Ręcznik między nogami przeciekł... Oczywiście zadzwoniłam do swojego
ginekologa, kazał przyjechać do szpitala i zostałam tam na noc. Dostałam 2 kroplówki i przeszło. Przepisali
żelazo i pigułki antykoncepcyjne. Wszystko ustało na parę dni, ale po dokładnie tygodniu znowu miałam nagły krwotok, jeszcze gorszy niż poprzednio. Dosłownie po kolana byłam we krwi, a do ubikacji wpadł ogromny skrzep wielkości mojej dłoni. Znowu bezboleśnie, jedynie napięcie macicy. Znowu szpital, tym razem wyłyżeczkowanie. Lekarze nie wiedzą jaka jest przyczyna. Czekam na wyniki badań historycznych. Czekanie to okropne, bo plamie znowu po kilku suchych dniach
. Jestem tydzień po zabiegu i boję się każdej wizyty w toalecie. *** się w każdy sygnał z mojego ciała... A najśmieszniejsze w tym jest to, że wkładkę założyłam w celu zmniejszenia odbitych miesiączek.