Chciałam się podzielić też swoimi doświadczeniami z Inofemem. Kiedy po kilku latach brania
tabletek antykoncepcyjnych chciałam zrobić sobie przerwę - okazało się że przez cztery miesiące po odstawieniu nie dostałam
miesiączki. Trafiłam do
ginekologa endokrynologa, który na usg stwierdził na jajnikach liczne
cysty. No i okazało się wtedy, że mam
PCOS, co pokrywało się z innymi objawami, jakie miałam kilka lat wcześniej -
hirsutyzmem, stopniowo zanikającymi miesiączkami, hiperprolaktynemią. Znów dostałam tabletki antykoncepcyjne, które miały chronić przed objawami choroby. Akurat wtedy mi to odpowiadało, bo nie planowałam dziecka, ale przyszedł ten moment. Szczęśliwie lekarz prowadzący zalecił mi branie jednej saszetki dziennie Inofemu lub Inofoliku (skład ten sam, różna cena) - i właściwie nic więcej. Na szczęście przy moim PCOS nie miałam wszystkim objawów - brak insulinooporności, brak otyłości, dlatego nie musiałam brać nic innego. Kiedy kupowałam go w aptece niedaleko gabinetu, aptekarka domyśliła się u którego lekarza byłam i stwierdziła że kilka jego pacjentek zaszła w
ciążę po tym specyfiku. Przyjmowałam go regularnie od lutego i okazało się, że od samego początku wyregulował mi cykl - równe 28 dni, choć miesiączki były bardzo krótkie i skąpe - 3 dni, prawie brak ZNP, brak lub niewielki ból brzucha. Jeśli zdarzyło mi się pominąć dawkę, o tyle dni spóźniał się okres. Gdzieś w czerwcu, albo lipcu zauważyłam, że wróciło znajome kłucie jajnika, w 20 dniu cyklu. Zaczęłam monitorować i zapisywać, kiedy się pojawia i okazało się że regularnie, co miesiąc, w 20 dniu cyklu pojawia się kłucie po jednej lub drugiej stronie. We wrześniu coś mnie tknęło i w tym czasie sprawdziłam śluz - podręcznikowy. No i dziś jestem w 3 tygodniu ciąży :) Po 3 miesiącach starań! Wiem, że każda
kobieta inaczej reaguje na leczenie i ma też inne objawy PCOS, ale chciałam przekazać wszystkim dziewczynom, które nieufnie podchodzą do takich suplementów bez recepty - żeby dały szansę Inofemowi (albo temu drugiemu) i przede wszystkim starały się nie stresować. Ja ze wszystkich sił starałam się nie myśleć o niepowodzeniach i o tym że się staramy, tylko wyluzowałam i cieszyłam się tym co jest. Choć przyznam - że też miałam momenty paniki - 31 lat na karku, PCOS i tak długo zwlekałam z decyzją. Ale dużo dały mi pozytywne słowa lekarzy, których spotkałam - PCOS jest jeszcze mało znane, nie do końca wiadomo jak działa, u każdej kobiety przebiega inaczej, a najważniejsze to żeby się nie stresować i nie myśleć o tym.