Mam 21 lat, a czuję się jak 50 albo lepiej... Nie wiem co się ze mną dzieje... Od jakiegoś czasu ciągle coś mi dolega. Może zacznę od początku. Jakieś dwa tygodnie przed sylwestrem podczas kąpieli poczułam się słabo. Wyszłam z wanny i zaczęło kręcić mi się w głowie. Czułam jak mdleje. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i słyszałam urywki krzyku mojego chłopaka. Zaczął oblewać moją twarz zimną wodą, odzyskałam wzrok, ale dalej czułam, że zaraz znów zemdleje... W pewnym momencie chciałam mu pokazać na kran, by dalej oblewał mnie wodą i nie mogłam wyprostować dłoni. Normalnie od nadgarstka po końcówki palców nie miałam czucia, a dłonie miałam tak powykręcane jakbym dostała jakiegoś paraliżu. Po tym zajściu, przez jakiś tydzień, 1.5tyg, czułam się dobrze, no może oprócz tego, że ciągle chodziłam zmęczona i senna. Jakoś przed sylwestrem wstałam rano z łóżka pochodziłam z 1.5godz po domu (sprzątając, robiąc śniadanie) i poczułam się strasznie zmęczona. Położyłam się do łóżka i zamiast usnąć czułam, że zaraz odlecę. Wystraszona wspomnieniem o moich rękach, zadzwoniłam po chłopaka i zawiózł mnie do szpitala (karetka odmówiła przyjazdu). Zrobiono mi EKG serca - w normie, morfologia - w normie, ciśnienie - niskie (jestem niskociśnieniowcem). Dostałam skierowanie na przebadanie tarczycy THS czy jakoś tak. Po wyjściu ze szpitala czułam się nonstop zmęczona, senna, prawie wcale nie funkcjonowałam. Poszłam przebadałam tą swoją tarczyce - w normie, ale ja się nie czułam lepiej. Do tego doszły jakieś dziwne zachowania serca. Raz biło szybko i mocno i robiło mi się gorąco, a raz wolno powoli (prawie nie mogłam wyczuć jego bicia ). Drętwiała mi lewa dłoń, policzek i noga. Poszłam do kardiologa. USG serca - wszystko wporządku. Nic mi się nie poprawiło. Czekam teraz aktualnie na rezonans głowy. Mam go 25 sty, ale kilka dni po badaniu kardiologa czułam straszny ucisk w prawej stronie głowy, doskwierało mi także uczucie ciężkości głowy. Zrobiłam się bezsenna (w porównaniu z wcześniejszymi objawami). W sumie oprócz głowy było ok. Aż do dziś. Wstałam rano o 7, normalnie funkcjonowałam, nie czułam się senna. Zjadłam śniadanie, zaczęłam sprzątać i tak koło 13 myjąc naczynia zaczęłam czuć jakieś mrowienie w głowie po prawej stronie, zaczęło mi się robić słabo. Usiadłam mrowienie ustało i znowu ten ucisk w głowie (jakby ktoś nadepnął mi butem na prawą stronę głowy), uczucie gorąca potem zimna. Położyłam się do łóżka, ale nie usnęłam, a uczucie mrowienia pojawia się do tej pory w odstępie 30 minut. Boję się, że coś się dzieje z moją głową. Muszę podkreślić, że jak na razie mnie głowa boli rzadko. Nie piję alkoholu, nie biorę żadnych narkotyków, palę papierosy ( Nie cała paczka dziennie), odżywiam się normalnie, nie jestem odwodniona. I z tąd moje pytania:
1. Czy ktoś miał coś podobnego? Jeśli tak to co u niego stwierdzono?
2. Jakie badania powinnam wykonać jeszcze? (lekarz ogólny nie za bardzo mi pomaga)
Przepraszam bardzo za tak długi post, ale potrzebuje pomocy. Nie mogę spać przez to wszystko, a co dopiero funkcjonować...